Dzień dobry!
W trakcie pisania tej notki mam ochotę się po prostu wywrócić, a siedzę. Pogoda i studia męczą niezmiernie, a nic tak nie pomaga na całe zło świata, jak haftowanie :D. Przepraszam również, że tak późno, ale niedawno wróciłam z uczelni, ledwo skończyłam jeść obiad, a po wrzuceniu notki idę poprawiać karty w grze, bo okazało się, że są w nich błędy, a jutro będą nimi grali przyszli licealiści. Bez przedłużania: tak jak obiecałam, zaczynamy gile od Merejki.
Bullfinches
Producent:
Merejka, zamawiane tradycyjnie z Coricamo
Haftowane od 02.02.2018*
*bo nie liczę 10 krzyżyków postawionych na początku listopada.
|
Tak prezentuje się opakowanie (a raczej kawałek opakowania i haftowana ilustracja). Naprawdę, uwielbiam te gile. Już po kilku pierwszych krzyżyków chciałam zamawiać pasujące do nich sikorki. |
Jak już pewnie wspominałam, zamówiłam wzór pod koniec października (bo przeceny). Postawiłam widoczne na poniższym zdjęciu krzyżyki na początku listopada i od tamtej pory nie dotykałam tego wzoru, bo kosmos pochłaniał cały mój czas.
|
Dokładnie tyle zrobiłam w listopadzie. |
|
Jak ja kocham te kolory ;_;. Nie wiem, dlaczego, ale aparat w telefonie twierdzi, że robię zdjęcia jedzenia, a nie haftu, i włącza mi głupie filtry, stąd to przekolorowanie. |
|
A oto pierwszy grubasek :D. Kocham go całym sercem i chcę jak najszybciej wyhaftować mu całą rodzinkę. |
Co mogę powiedzieć o wzorze? Od strony technicznej: dostałam 4 kartki A4 z wzorem oznaczonym samymi symbolami, bez kolorów, i muszę przyznać, że jest to najwygodniejszy wzór, z jakim pracowałam. Mogę sobie delikatnie ołówkiem zaznaczać, co już wyhaftowałam, co bardzo ułatwia pracę. Kanwa jest bardzo gęsta, przez co krzyżyki są malutkie, ale bez tego haft pewnie rozrósłby się do monstrualnych rozmiarów. Ciemna kanwa utrudnia pracę wieczorami i potrzebuję odpowiednio ustawionej lampy, ale z drugiej strony zdecydowanie dodaje charakteru i uroku całej pracy. I te kolory, matko. Nie spodziewałam się, że aż tak będzie widać różnicę pomiędzy różnymi producentami muliny. Madeira w kosmosie była mało przyjemna w dotyku, no i nie miała aż tak wyrazistych kolorów (chociaż to pewnie wina tego, że miałam ich tylko 7 do wykorzystania). Tutaj mamy mulinę DMC i muszę wam powiedzieć, że teraz to już muszę dokupić mulinę tej firmy do moich HAEDów, bo zdecydowanie hafty zyskują dzięki niej. A to, że zbankrutuję, to inna sprawa.
Tak jak mówiłam, wzór jest śliczny, haftowanie go to czysta przyjemność. Mogę siedzieć przez kilka bitych godzin i po prostu haftować bez opamiętania. Jedyny powód, dla którego nie zamawiam jeszcze sikorek to fakt, że na końcu będę musiała się zmierzyć po raz pierwszy z backstitchami i dopiero wtedy zobaczę, czy wyjdzie mi to na tyle, by brać się za coś podobnego. A na półce wciąż rośnie kupka czekających projektów...*
*dzisiaj przecena na stronie Heart And Earth Designs, zobaczymy, czy pod koniec dnia nie wzbogacę się o kolejny wzór. Chociaż kurczę, chciałam przerobić jedną grafikę z Alice na wzór... dlaczego doba nie ma więcej czasu?
Na dzisiaj to już tyle, biegnę pisać kolejne prace i robić kolejne rzeczy. Trzymajcie się ciepło i do następnego :D. Postaram się wrzucić post wcześniej.