Dzień dobry!
Bez bicia przyznaję, że w tym tygodniu nie miałam w planach tworzenia posta ze względu na to, że od piątku do poniedziałkowego wieczora byłam w podróży. Rzecz jasna nie byłabym sobą, gdybym przy okazji wyjazdu do Hull nie znalazła po drodze sklepu z różnymi cudeńkami do robótek ręcznych. Nie kupiłam za dużo rzeczy (co jest dla mnie nowością), za to dostaniecie kilka fotek z samej podróży :). Zdjęcia zakupowe znajdują się na końcu posta. Zapraszam!
|
No to zaczynamy wycieczkę! Do samolotu trafiliśmy dopiero po 19, wcześniej czekała nas 5-godzinna podróż pociągiem, włóczenie się po Sopocie, a po przylocie kolejny pociąg. Na miejsce dotarliśmy po 23. |
|
Zaczynamy od The Deep - oceanarium w Hull i jednego z głównych punktów na turystycznej mapie miasta. Na zdjęciu śmieszne węgorze, które zagrzebują się w piasku i tak sobie odpoczywają. |
|
Ryba-piła. Miałam jeszcze kilka zdjęć z płaszczką, ale niestety stojąca obok Brytyjka bardzo energicznie gestykulowała, cały czas wpychając mi ręce przed obiektyw. |
|
The Deep to trzypiętrowe oceanarium z dużą ilością akwariów i okazów różnych żyjątek - od pingwinów, przez ryby, ślimaki czy węgorze, na mrówkach kończąc. Było co oglądać. |
|
A tutaj pingwinek. Mieli ich ok. 10, z czego dwa wysiadywały jaja. Trochę smutno było patrzeć na nie w zamknięciu, chociaż zwierzaki wydawały się całkiem zadowolone ze swojego położenia. |
|
Więcej rybek! :D |
|
Wystawa dotycząca powstawania lagun. Można było obejść całą naokoło,a dzięki przeszklonemu akwarium dało się zobaczyć, co dzieje się na powierzchni, jak i pod wodą. |
|
Rzecz jasna, cała miejscówka była opanowana przez wrzeszczące dzieciaki i trudno się było do niej dopchać. |
|
Znalazło się też miejsce na rękodzieło :D. Oto Lola, ryba-piła, stworzona przez artystkę na specjalną wystawę zorganizowaną w The Deep. niestety nie wyłapałam za dużo szczegółów, a że było ciemno, mogłam cyknąć tylko 1 zdjęcie z włączonym flashem (który był tam zabroniony). |
|
Prawdziwa kraina lodu :D> Można było nawet dotknąć specjalnie wychładzanych ścian, by zobaczyć, jaki w dotyku jest lodowiec. |
|
Meduzkiii! |
|
Wyglądały iście majestatycznie. |
|
I ten tęczowy tunel <3. Nic nie robił, po prostu był i sobie świecił, ale matko, jak ładnie świecił! |
|
Axolotl :D! Miały takie fajne, uśmiechnięte pyszczki. |
|
No i główny powód naszego przyjazdu: sobotni koncert 8-bit Symphony. Oto rynek przed ich domem kultury(?) - nie wiem, jak lepiej przetłumaczyć Hull City Centre. |
|
Sala za mną (ja to ta czarna koszulka, dzień dobry!) przed rozpoczęciem koncertu. Pięć minut później wszystkie miejsca były już zajęte. |
|
Rzecz jasna, co to za impreza o starej muzyce z gier bez starych komputerów? |
|
Zrobione na szybko w trakcie przerwy, bo nie wolno nam było używać telefonów. Siedzieliśmy bardzo blisko sceny. Niesamowite przeżycie! |
|
Już po koncercie, wejście do teatru. Wyglądało to epicko, jak i całe przedsięwzięcie. |
|
Później wybraliśmy się na deser do Kaspa's. Powiem jedno: dla tych słodyczy człowiek jest w stanie zrobić wszystko. Nawet mój luby się skusił, choć nie przepada za słodkościami. |
|
Zrobione na szybko, kiedy cała reszta pobiegła zamawiać, a ja zostałam pilnować ciuchów. |
|
Moje pierwsze zamówienie, Cookies and Cream Sundae <3. |
|
A to już w dzień wyjazdu, nie mogliśmy sobie odmówić :D. |
|
Moje cudowne karmelkowe coś. Miały być lody waniliowe z karmelem, dostałam gorzką czekoladę z karmelem, bo zepsuła się maszyna do lodów. I tak było pyszne. |
|
I lody o smaku gumy balonowej, czyli preferowany przez lubego smak... cóż, wszystkich deserów. |
|
Przyznać trzeba, wygląd kosmiczny. |
|
A to już crepes znajomego :D. |
|
I już na wyjeździe - śmieszny most. |
|
Jazda po innym moście. |
|
Jakaś randomowa ładna miejscówka. |
|
Humber Bridge - 8 na świecie most (pod względem długości), który skrócił podróż pomiędzy dwoma miejscowościami na przeciwnych stronach rzeki o 80 mil. |
|
Znajomy bardzo się uparł, by go zobaczyć przed wylotem. ja tam nie narzekałam. |
|
A tu w drugą stronę od mostu ;). Woda mętna, bo świeżo po deszczu. |
|
I ostatnie zdjęcie z wyjazdu, piękny zachód słońca w samolocie. |
|
A teraz to, co tygryski lubią najbardziej: zakupy! |
|
HobbyCraft znalazłam już drugiego dnia po przyjeździe podczas naszej próby dotarcia do rzeki, i jeszcze tego samego dnia tam zawędrowaliśmy. Dwa piętra czystej przyjemności: robótki papierowe, maszyny do szycia, maszyny do wycinania naklejek, laminarki, naklejki, szydełka, muliny (serce wciąż mi mocniej bije na wspomnienie tych wystaw kompletnych kolorów mulin DMC, Anchora i jeszcze jednej firmy, do której nie zdążyłam podejść) i wszystkiego, co najlepsze. Niestety (a może i stety), luby wie, że mogłabym przewalić dosłownie wszystkie nasze wyjazdowe fundusze, dlatego już po kilku minutach łażenia oznajmił, że mam się streszczać, bo jest głodny, a w ogóle to mamy się spotkać ze znajomymi. Dlatego zdążyłam złapać tylko 3 rzeczy. |
|
Malutkie brokatowe butelki za jakiegoś funta, na przecenie. Po prostu mi się podobały, proszę nie oceniać ;_;. |
|
No bo one są takie malutkie i słodkie, no. Jak kiedyś wykorzystam cały ten brokat, to coś tam pewnie wsadzę. |
|
No oczywiście, że walnęłam sesję zdjęciową ;). Tło to notes od Devangari, służący zazwyczaj za bullet journal. Problemem jest to, że w trakcie podróży korki docisnęły się za bardzo i teraz tylko srebrny da się otworzyć bez niszczenia korka :/. |
|
<3 |
|
Ciekawostka: brokat bardzo trudno się fotografuje. |
|
Bliżej się nie da, bo brokat wyjdzie rozmazany. |
|
Tu tylko jedno zdjęcie, bo ciężko sfotografować lśniące naklejki. Jak tylko je zobaczyłam, to się zakochałam <3. |
|
Oraz, oczywiście, najważniejszy punkt programu: Magic Paper Kit od DMC. Kupiłam trochę przez przypadek, bo myślałam, że wzór nie jest nadrukowany i ten magiczny papier wykorzystam do swoich planowanych na spodniach koi. |
|
Niestety, wzorki są już nadrukowane, ale bez paniki, i tak go jakoś wykorzystam. Dostałam papier z wzorem, trzy muliny, igłę i instrukcję. |
|
Bardzo fajnie, przejrzyście napisane, co i jak należy robić. |
|
A tutaj instrukcja, jak używać papieru. |
|
Zdjęć dużo, bo się zakochałam i nic na to nie poradzę. Za zestaw dałam 6 funtów. |
|
<3 |
|
No zachwycam się. |
|
Jestem ciekawa, jak blisko wzorów będę mogła ciąć, bo na resztkach "magicznego papieru" planuję narysować swoje małe koi. |
|
<3 |
|
I jeszcze zarobiłam 3 muliny, no żyć nie umierać. |
|
Tylko teraz pozostaje problem: na czym ja wyhaftuję te kaktusy? |
I cóż, to na tyle zdjęć z tej wycieczki :D. Było męcząco (i to bardzo), było ciekawie, było wesoło, super było się znowu spotkać ze znajomymi z innych krajów. A za dwa tygodnie znowu ktoś do nas wpada, a na październik kombinujemy wypad do Norwegii (w końcu tam nas jeszcze nie było).
A na razie trzymajcie się i do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz