Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

11.07.2019

Wiatrak #2

Dzień dobry!
Przeglądając bloga zorientowałam się, że do tej pory o wiatraku pisałam tylko raz, więc najwyższa pora to nadrobić. Zdjęć dużo nie ma, ale i tak zapraszam do oglądania!
Ostatnio, gdy wam pokazywałam ten haft, były na nim tylko chmurki (nie mam cierpliwości do tej bieli, no po prostu coś mnie trafia i po jednym rządku rzucam haft w kąt), a w tym czasie coś tam jednak przybywało. Dlatego na czerwono zaznaczyłam miejsce, które dohaftowałam w tym tygodniu, żebyście mieli lepszy pogląd na to, jak to wyglądało przez ostatnie 3 miesiące.

Odkryłam mały sprytny sposób, jak sobie poradzić z tym haftem - jego cechą są wielkie połacie koloru, przy których się łatwo gubię, przetykane plamami kompletnej pikselozy (mówiąc pikseloza mam na myśli, że masz takie dosłownie trzy krzyżyki na całą stroną A4, rozwalone w najodleglejszych kątkach i haftuj to sobie. Nie znoszę czegoś takiego).

Dlatego wzięłam ostrzejszą igłę (jak wykorzystać Magic Paper Kit na wiele sposobów xD), pojedynczą nić i oznaczyłam sobie krzyżyki z danego koloru. Nie wypruwam jej w trakcie haftowania, zostaje ona pod krzyżykami. Nie jest to jakieś wielkie marnotrawstwo nici, a haftuje mi się teraz 5 razy wygodniej, bo muszę się skupić tylko przy oznaczaniu koloru na tkaninie, a przy krzyżykach lecę bez zastanowienia.

I tak sobie pracuję. Oto stan na początek tygodnia.
A to już stan po zakończeniu weekendu. Widać zdecydowanie postępy.
Trochę żałuję, że nie mam żadnego programu do śledzenia krzyżyków. Wiem, że są jakieś aplikacje, ale co mi to da przy papierowej wersji wzoru (bo nie kupię drugi raz tego samego tylko dla wersji elektronicznej), poza tym wolałabym aplikację na komputer.

 Na dziś to tyle. Wakacje, pustynny upał ciepło, wolę haftować, niż pisać, sami rozumiecie ;). Dzisiaj krótko, ale treściwie. Do następnego!



4.07.2019

Oczko wodne do noszenia :)

Dzień dobry! 
Dziś pooglądamy sobie własne prywatne oczko wodne, które od dziś będzie mi towarzyszyć... na spodniach :D. Z góry uprzedzam, że w dzisiejszej notce zdjęcia są trochę kiepskiej jakości, bo mój aparat świruje na widok takiej ilości rybek i nie potrafi się odpowiednio focusować. Zapraszam!

Wzór można znaleźć tutaj: klik! (jeśli z jakiegoś powodu strona wyrzuca was do wyboru kraju, trzeba kliknąć USA, a potem w wyszukiwarkę wpisać koi pond).
Sam początek, pierwsza rybka :). Moja praca nad haftowaniem wyglądała w ten sposób, że obcięłam sobie wolne skrawki Magic Paper (poprzedni post), przykładałam do ekranu (bo wzór jest w pdf, więc łatwiej mi było np. kombinowac z rozmiarami, by rybki się różniły), odrysowywałam, a potem przyklejałam do materiału i leciałam z haftem.
Coraz więcej dzieciątek <3

A to już chyba 3 dzień prac nad rybeczkami. Wtedy musiałam zrobić sobie chwilę przerwy i domówić kilka kolorów od DMC, bo do tej pory korzystałam z resztek po Gilach. Zdecydowanie lepiej pracuje się z tą muliną niż z Madeirą, na której wykonywałam próbne wzorki na luźnym kawałku materiału - Madeira ma bardzo dużą pamięć splotu (na polski: plącze się jak porąbana i źle to wygląda).
A tu już końcówka, spodnie czekały na pranie :).
Rybek jest aż tyle, bo tego wymagały spodnie - na początku były to w ogóle normalne spodnie z dziurami na kolanach, które źle na mnie wyglądały, więc użyłam ich do malowania desek i trochę farby złapały. Później zdecydowałam się, że po odcięciu nogawek będą z tego świetne, odpowiednio długie spodenki (bo umówmy się, w sieciówkach praktycznie nie idzie znaleźć spodenek sięgających dalej niż za tyłek, które zasłaniałyby trochę uda). Pozostał problem ukrycia plam po farbie, które były małe, ale było ich sporo. Tak właśnie pojawiły się na spodniach koi.
Nie wiem, co ja robiłam, że nawet na tyłku znalazły się plamy, no ale jakoś trzeba sobie radzić.

A tu mycie, by spłukać Magic Paper. Na początku wsadziłam spodnie pod bieżącą wodę i trochę przecierałam palcem papier, by szybciej znikał, ale przy takiej ilości rybek stwierdziłam, że lepiej będzie wrzucić wszystko do miski z wodą i zobaczyć, co się stanie.
Trzymałam je tam przez jakieś 2? godziny, od czasu do czasu mieszając, bo zauważyłam, że papier tworzy w wodzie białawy osad. Podejrzewam, że tak długie moczenie nie jest potrzebne, po prostu wrzuciłam je do wody i poszłam robić coś innego.
Przepraszam za kiepskie zdjęcia, no ale nie jestem w stanie lepiej sfotografować wody.
A tu po pierwszej lekcji pływania :D. Zaraz po płukaniu spodnie poleciały do pralki, bo oczywiście musiałam je czymś upierdzielić.
Papier spłukał się bez większych problemów, pranie również nie zaszkodziło ani mulinie, ani amatorsko zabezpieczonym nitkom. Wszystko wygląda super <3.






A tak prezentują się w całej okazałości :D
Teraz pozostaje mi jeszcze jeden, ostatni problem do rozwiązania - jaką ja koszulkę do tego założę? Wszystkie posiadane przeze mnie ubrania mają jakieś nadruki lub nieodpowiedni kolor.
Myślę nad zakupieniem zwykłego, białego T-shirtu, który albo zostanie biały, albo dostanie jedną, wielką rybę z innego wzoru: klik! Marzy mi się też, by na ogonie zamiast zwykłego backstitchu wypuścić resztki nici, by zrobić taki puchaty, powiewający ogonek. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Najpierw trzeba zamówić marker do ubrań, i folię do przenoszenia wzoru, i pewnie więcej nici, a obiecałam sobie że nie zacznę nic nowego, dopóki nie popracuję ostro nad wiatrakiem... tyle pracy, ale w końcu przynajmniej jest czas :D.
 Cóż, to tyle na dzisiaj, trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!